Słyszeliście kiedyś o czymś takim jak Ruch Focolari. Ja powiem szczerze spotykam się pierwszy raz z tym ruchem a to dzięki książce "Boża sekta" Ferruccio Pinotti od @wydawnictwo_wab Ruch ten powstał w 1943 roku i obecnie skupia wokół siebie 2 miliony członków na całym świecie.
Ruch światło życie Ruch Światło – Życie Czym jest Ruch Światło - Życie ? Ruch Światło-Życie jest ruchem działającym przy Kościele Katolickim, zainicjowanym w połowie tego stulecia przez ks. J. Blachnickiego - gorącego zwolennika młodzieży i pracy z nią. Jest to ruch świeckich w Kościele, który ma na celu odnowę życia Kościoła. Zajmuje się on: ewangelizacją, odnową liturgii, diakonią (służbą), ekumenizmem, katechezą. Nazwa Ruchu Światło-Życie wywodzi się od słów Jezusa:" Kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światło życia." (J 8,12) ]- słowa światło - życie, są symbolem Chrystusa, który jest światłem i życiem oraz jedyną drogą do zbawienia. Ruch obejmuje wszystkie grupy wiekowe: Dzieci Boże, Grupy Młodzieżowe, Grupy Młodzieży Pracującej, Grupy Studenckie, Domowy Kościół (rodziny). Podczas pracy rocznej ma miejsce formacja każdego z uczestników, której uwieńczeniem 'są 'rekolekcje oazowe podczas wakacji, trwające 15 dni. Jest to ruch międzynarodowy. Istnieje już około 20 lat w Niemczech i na Słowacji. Patronką Ruchu jest Niepokalana, dlatego Święto Patronalne Ruchu Światło Życie odbywa się 8 XII- w dzień Niepokalanego Poczęcia NMP. Historia ruchu Początki historii Ruchu sięgają pierwszej "oazy", czyli wyjazdu rekolekcyjnego o charakterze przeżyciowym, która odbyła się w r. 1954 z udziałem ministrantów. Przed rokiem 1976 Ruch był znany pod nazwą "Ruch oazowy", "Ruch Żywego Kościoła", "Ruch Niepokalanej". Twórcą oazy, założycielem Ruchu i pierwszym moderatorem krajowym był ks. Franciszek Blachnicki (pochowany w kościele pw. Dobrego Pasterza w Krościenku), zmarły w 1987. Drugim, po ks. Blachnickim moderatorem Ruchu Światło-Życie był ks. Wojciech Danielski (pochowany w Warszawie na Powązkach), zmarły w r. 1985. Od kilkunastu lat Ruch Światło-Życie działa także za granicą: w Bułgarii, w Słowacji, na Litwie, w Czechach, w Niemczech, na Białorusi, na Ukrainie (skąd coraz liczniej młodzież przybywa na wakacyjne oazy do Polski) i na Łotwie oraz od 2006 roku w Irlandii. Charakterystyka ruchu Cel Ruchu Światło-Życie jest osiągany poprzez realizację programu formacyjnego. Każdy uczestnik Ruchu po ewangelizacji, prowadzącej do przyjęcia Jezusa Chrystusa jako swego osobistego Pana i Zbawiciela, uczestniczy w formacji w grupie "uczniów Jezusa" (deuterokatechumenat), a następnie we wspólnocie diakonijnej, podejmując konkretną służbę (diakonię) w "Kościele i świecie". Jest ona niemal zawsze związana z posługami na rzecz Ruchu. Ewangelizacja - katechumenat - diakonia, to trzy etapy drogi formacyjnej Ruchu Światło-Życie na wszystkich poziomach formacji. Nieodłącznie z tym ruchem wiąże się Krucjata Wyzwolenia Człowieka, polegająca na: powstrzymaniu się od spożywania napojów alkoholowych, nie częstowania alkoholem, nie wydawania pieniędzy na alkohol, powstrzymywaniu się i przeciwdziałaniu wszystkiemu co prowadzi do zniewolenia człowieka a także na modlitwie za osoby uzależnionych.
ruch ŚwiatŁo - Życie. oaza nowego Życia. onŻ. koŚciÓl. iii 0 onŻ. deutero-katechumenat. ii 0 onŻ. i 0 onŻ. ewangelizacja. koŚciÓŁ. chrystus we wspÓlnocie.
Ruch Światło-Życie jest jednym z ruchów odnowy Kościoła według nauczania Soboru Watykańskiego II. Gromadzi ludzi różnego wieku i powołania: młodzież, dzieci, dorosłych, jak również kapłanów, zakonników, zakonnice, członków instytutów świeckich oraz rodziny w gałęzi rodzinnej, jaką jest Domowy Kościół. Znak Fos-Zoe :. Duchowość :. Drogowskazy Nowego Człowieka :. Program formacyjny :. Oaza Dzieci Bożych :. Krucjata Wyzwolenia Człowieka :. Krucjata Wstrzemięźliwości :. Poprzez odpowiednią dla każdej z tych grup formację Ruch Światło-Życie wychowuje dojrzałych chrześcijan i służy odnowie Kościoła przez przekształcanie parafii we wspólnoty wspólnot. Znakiem Ruchu Światło-Życie jest starochrześcijański symbol Fos-Zoe(gr) (gr. światło, życie splecione literą omega tworzące krzyż). Duchowość Ruchu Światło-Życie została wyrażona w "Drogowskazach Nowego Człowieka". Małżonkowie żyjąc treścią "Drogowskazów" realizują je w "Zobowiązaniach Domowego Kościoła". Cel Ruchu Światło - Życie jest osiągany poprzez realizację programu formacyjnego. Każdy uczestnik Ruchu po ewangelizacji, prowadzącej do przyjęcia Jezusa Chrystusa jako swego Pana i Zbawiciela, uczestniczy w formacji w grupie uczniów Jezusa (deuterokatechumenat) a następnie we wspólnocie diakonijnej, podejmując konkretną służbę (diakonię) w Kościele i świecie. Ewangelizacja - katechumenat - diakonia, to trzy etapy drogi formacyjnej Ruchu Światło-Życie na wszystkich poziomach formacji. Podstawowe metody realizacji programu formacyjnego to: metoda "światło-życie", przenikająca wszystkie elementy programu formacyjnego, oaza rekolekcyjna i mała grupa formacyjna. Specyfiką metody Ruchu Światło-Życie jest realizacja zasady "życie z życia" i zasady organicznego wzrostu. Struktura ruchu jest zgodna ze strukturą Kościoła. Małe grupy, do których należą uczestnicy Ruchu, zasadniczo tworzą jego wspólnotę w parafii. Wspólnoty Ruchu utrzymują ze sobą łączność spotykając się na Dniach Wspólnoty. Odpowiedzialność za całość Ruchu sprawuje Moderator Generalny Ruchu Światło-Życie. Na szczeblu kraju, diecezji i parafii odpowiedzialność pełnią moderatorzy krajowi, diecezjalni i parafialni. Każdy moderator pełni swą posługę wraz z zespołem diakonii. Diakonię moderacji mogą pełnić zarówno osoby świeckie, jak i duchowne. Kapłani w Ruchu spełniają rolę moderatorów, a nie należący do niego - opiekunów. Spoczywa na nich odpowiedzialność za duchową formację uczestników Ruchu i eklezjalność wspólnot. Początki historii Ruchu sięgają pierwszej oazy, która odbyła się w r. 1954. Ruch Światło-Życie rozwinął się z oaz - rekolekcji zamkniętych prowadzonych metodą przeżyciową. Przed rokiem 1976 Ruch był znany pod nazwą "Ruch oazowy", "Ruch Żywego Kościoła". Twórcą oazy, założycielem Ruchu i pierwszym moderatorem krajowym był ks. Franciszek Blachnicki (24 III 1921 - 27 II 1987). Ruch Światło-Życie powstał i rozwija się w Polsce, a w ostatnich kilkunastu latach rozszerza się również poza jej granicami: na Słowacji, w Czechach, w Niemczech, na Białorusi, Łotwie. Anna Wojtas «« | « | 1 | » | »»
Dzieła, programy, podręczniki. Poszczególne diakonie realizują dzieła i programy apostolskie Ruchu Światło-Życie. Ruch ewangelizuje jednostki i całe środowiska, pomaga wyzwolić się człowiekowi od uzależnień dzięki Krucjacie Wyzwolenia Człowieka, wychowuje do dojrzałej wiary we wspólnotach deuterokatechumenalnych w kilkunastu typach 15-dniowych oaz.
Ruch Odnowy w Duchu Świętym, działający w ramach Kościoła katolickiego, powstał pod koniec lat sześćdziesiątych XX wieku w Stanach Zjednoczonych, a do Polski dotarł na początku lat siedemdziesiątych. Jest ruchem odnowy religijnej, ruchem zakładającym konwersję, pogłębienie wiary przez „doświadczanie Boga żywego”. Istnieje bardzo bogata literatura przedmiotu, głównie apologetyczna, wskazująca na pozytywne aspekty funkcjonowania ruchu, jednakże mniej pisze się o problemach czy tylko o sprawach kontrowersyjnych, towarzyszących Odnowie. Skupianie się na pozytywach ukazuje tylko jedną stronę medalu i nie służy prezentacji rzetelnego obrazu ruchu. W niniejszej pracy staram się ukazać te aspekty funkcjonowania ruchu, które czasami pomija się milczeniem, dla źle pojętego dobra dzieła Odnowy, a które często występują. Sprawy te, pozornie niezauważane przez samych członków ruchu, nie przysparzają mu zwolenników. W mojej opinii, rzetelna informacja na temat ruchu, zawierająca również krytykę, byłaby lepsza dla członków niż apologetyka, ponieważ pozwoliłaby na obiektywne przyjrzenie się działalności i ewentualną naprawę. W tekście powołuję się na badania empiryczne przeprowadzone przeze mnie w roku 2000 i 2001 w jednej ze wspólnot ruchu Odnowy, działającej w ramach duszpasterstwa akademickiego UMCS w Lublinie. Ruch Odnowy w Duchu Świętym, tak jak i każda inna zbiorowość ludzka, boryka się z różnorodnymi problemami, wynikającymi czy to ze specyfiki działalności, struktury, czy z natury ludzkiej. Ruch tworzą zwykli ludzie, ani gorsi ani lepsi od innych, na pewno nie święci. Członkowie ruchu nie mają, tak jak i inni zwykli ludzie, żadnej gwarancji zbawienia tylko z tego powodu, że przynależą do ruchu. Uczestnictwo w ruchu daje im szansę pogłębienia życia religijnego i rozwoju duchowego i moralnego, jednakże nie gwarantuje, że tak się stanie. Sama przynależność do wspólnoty Odnowy nie świadczy o wysokim poziomie moralnym i duchowym rozwoju danego człowieka. W ruchu uczestniczą różni ludzie, którzy z różnych też powodów znaleźli się w grupie i funkcjonują w niej. Nie zawsze motywy wyboru takiej drogi podyktowane są chęcią pogłębienia życia religijnego, odnalezienia Boga żywego i sensu wiary. Czasami zdarza się, że do grupy trafiają osoby niezrównoważone psychicznie i emocjonalnie, obarczone wieloma kompleksami, niepotrafiące odnaleźć się w innym środowisku. Wspólnota czy grupa modlitewna przyjmuje takie osoby w dobrej wierze, w duchu miłosierdzia i nie chcąc sprawiać jej dodatkowego cierpienia. Takie osoby mogą przysparzać wspólnocie w pewnych warunkach prawdziwych kłopotów, czasami nieświadomie, czasami jednak celowo. Przystępując do omówienia problemów występujących w ruchu Odnowy w Duchu Świętym, należy uświadomić sobie podstawową zasadę, że „nawet jeśli Duch Święty jest siłą wywołującą ruch odnowy, to nie wszystko w ruchu może być przypisywane Duchowi Świętemu. Gdy Bóg działa w ludzkiej historii, Jego wpływ przyjmowany jest przez ludzi i energie wyzwolone działają dalej same wedle ludzkiej natury i nie zawsze zgodnie z Jego wolą” (Lumen gen-tium).1 Zasada ta pokazuje, dlaczego liderzy i duszpasterze ruchu przywiązują tak dużą uwagę do daru rozeznawania charyzmatów, ponieważ nawet autentyczne dary mogą być wykorzystywane niewłaściwie lub w sposób szkodliwy dla całej wspólnoty. TENDENCJE SEPARATYSTYCZNE WOBEC ŻYCIA PARAFII Według Janusza Mariańskiego, różne religijne ruchy zarówno nieformalne, jak i formalne w Polsce, nie wyrastają na bazie wątpliwych pod względem teologicznym przesłanek ani z protestu przeciwko Kościołowi instytucjonalnemu, w związku z tym nie są przyczyną istotnych kłopotów hierarchii Jednakże w ostatnich czasach dały się zauważyć niepokojące dla Kościoła zjawiska świadczące o tendencji niektórych wspólnot do wchodzenia na drogę chrześcijaństwa bezkościelnego. Tak dzieje się w przypadku niektórych wspólnot odnowowych, które z trudem skłaniają się do uczestnictwa w życiu religijno–kościelnym parafii. Sytuują się na peryferiach Kościoła instytucjonalnego, oględnie wskazując, że nie jest on im do funkcjonowania niezbędny. W większym stopniu kierują się ku Pismu Świętemu i Duchowi Świętemu niż ku Tradycji i doktrynie Kościoła, co zbliża ich interpretację do doktryny protestanckiej. Często też głoszą doświadczenie wiary, które nie zawsze jest zgodne z interpretacją Kościoła dotyczącą treści Objawienia. W wypowiedzi dla pisma „Post Scriptum” bp B. Dembowski wskazuje na inne często spotykane niebezpieczeństwa: „trudność zintegrowania wspólnot z życiem parafii, problem liderów o władczych nastawieniach, którzy bardzo eksponują swoje przywództwo i jak gdyby tworzą alternatywny Kościół, opieszałość w kontaktach z biskupem danej diecezji, pojawianie się grup promujących chrześcijaństwo, ale bezkościelne, nieświadomie głoszących hasło: »Jezus – tak, Kościół – nie«, wreszcie trudności na polu ekumenii, wynikające z niedostatecznej świadomości eklezjalnej uczestników ruchów”. Bardzo często liderzy wspólnot, którzy z jakichś powodów nie chcą czy nie mogą podporządkować się zwierzchnictwu Kościoła, posiadający silną osobowość i charyzmę, mogą pociągnąć za sobą wspólnotę i oderwać ją od instytucjonalnego Kościoła. W literaturze katolickiej opinie o ruchach Odnowy bywają w zasadzie pozytywne. Niemniej odzywające się głosy krytyczne, w tym i wewnątrz samych ruchów, są oznaką zdrowej atmosfery otaczającej Odnowę. Brak krytyki wskazywałby na naiwny zachwyt wobec zjawiska, niezawierający głębszej refleksji i zamykanie oczu na realnie występujące problemy. Wojciech Bononowicz, powołując się na wywiad dla „Post Scriptum”, przytacza wypowiedź Stefana Wilkanowicza: „To głównie ruchy dają dorosłym katolikom głębszą formację chrześcijańską, czego w zwykłym duszpasterstwie parafialnym najczęściej nie ma. Ale widzę też słabość: pewną skłonność do zamykania się we własnym gronie, traktowanie siebie jako lepszego Kościoła oraz niedostatek formacji społecznej. Kilka lat temu zespół socjologów warszawskich przeprowadził badania mające zbadać różnice pomiędzy wiedzą i postawą przeciętnych katolików a tych zaangażowanych w rozmaite ruchy. Okazało się, że w dziedzinie formacji duchowej (Pismo Święte, życie duchowe) jest duża różnica na korzyść członków ruchów. Ale już znacznie mniejsze w odniesieniu do zagadnień życia rodzinnego, a żadna wobec sfery pracy i życia społecznego”. BRAK DOSTATECZNEGO ZAINTERESOWANIA SPRAWAMI SPOŁECZNYMI Na tę kwestię zwraca szczególną uwagę Susan Rakoczy. „Brak zainteresowania charyzmatyków kwestiami społecznymi każe wątpić w szczerość modlitwy, która nie jest połączona z zewnętrzną służbą bliźniemu. Zacieśnienie modlitwy do ram grupy modlitewnej, do swych osobistych intencji, oraz utrzymywanie, że dobre stosunki międzyludzkie doprowadzą ostatecznie do pokoju i sprawiedliwości w świecie, to lekceważenie faktu niesprawiedliwości przenikającej polityczne, społeczne, gospodarcze i kulturowe struktury świata. Głosząc trwałą i niezmienną lojalność wobec papieża i biskupów, a odrzucając jednocześnie naukę Kościoła o sprawiedliwości społecznej, jest się tak samo selektywnym wobec Magisterium katolickiego, jak ktoś, kto chętnie się modli, lecz nie lubi Eucharystii, bo przeszkadza mu w modlitwie”. Kwestia braku zaangażowania charyzmatyków w życie społeczne jest jedną ze spraw, nad którą ubolewają duszpasterze ruchu. W rozmowie ze mną opiekun duchowy wspólnoty akademickiej wskazał na zjawisko występujące po powrocie członków wspólnoty do swego rodzinnego środowiska. „Ludzie ci, mimo kilkuletniej, intensywnej formacji, w żaden znaczący sposób nie różnią się od sąsiadów, »znikają«, »nie wystają ponad szereg«, nawet w dziedzinie praktyk religijnych. Dopasowują się do otoczenia i nikt nie może w nich rozpoznać dawniej głęboko zaangażowanych członków ruchu”. BRAK DOSTATECZNEJ FORMACJI LIDERÓW Kolejny problem związany jest z faktem, że wspólnoty Odnowy kierowane są przez świeckich. Jest to jednocześnie zaleta i zagrożenie. Takie kierownictwo może pobudzić rozwój prawdziwego zaangażowania świeckich w kierowaniu Kościołem. Nierzadko jednak efekt jest taki, że liderami stają się osoby bez większego przygotowania. „Swe poczucie niepewności starają się pokrywać autorytarnymi metodami sprawowania władzy, posługując się osobistym rozeznaniem i natchnieniem od Ducha Świętego jako normą kierowania wspólnotą. W niektórych grupach wykształcają się nawet tyrańskie formy sprawowania władzy, umiejętnie wyrażające się językiem religii”. Na tę kwestię zwracają uwagę autorzy książki Rozbitkowie Ducha. Rzecz o sektach charyzmatycznych. Przytaczają wypowiedzi osób, które przez jakiś czas przebywały we wspólnotach charyzmatycznych i odeszły z nich, nie mogąc znieść czy przystosować się do panujących tam reguł życia. Wypowiedź Guya, byłego członka wspólnoty Chleb Życia, wskazuje na problem władzy we wspólnotach: „Rola przełożonego i jego żony. Postawa tej ostatniej brała się z władzy, jaką przyznawał sobie przełożony. Zajmował się wszystkim: kazaniami, posiłkami, kierował domem. Miał swoje zdanie na każdy temat. Projektował też stroje dla »sióstr«; wymyślił model tak groteskowy, z białym welonem na głowie, że ludzie ze wsi zastanawiali się, czy to nie pielucha zamiast chustki. […] Kiedy tylko mieliśmy do podjęcia jakąś rodzinną decyzję, trzeba było poradzić się przełożonych. To samo dotyczyło np. wzięcia roweru, pójścia do pracy, kupna butów”. Inna wypowiedź byłego członka wspólnoty Świętego Krzyża: „Myślę, że na początku przełożeni (których autorytet był powszechnie uznany) kierowali sprawami wyłącznie duszpasterskimi. W miarę zaś rozrastania się wspólnoty, musieli zająć się jej organizacją, co miało być tym, co Bóg chce dla wspólnoty. Tak więc to oni decydowali zarówno o sprawach duchowych (np. rodzaj liturgii), jak i bytowych (gdzie umieścić sznur na bieliznę albo kolor stroju panny młodej…). Jeśli ktoś nie przestrzegał tych postanowień lub pozwalał sobie na uwagi, znaczyło to, że nie jest wystarczająco nawrócony. Nawrócony – rozumiano przez to: poddany woli Boga, poddany braciom. […] Już od dawna tak było, że słowa pasterza były najważniejsze. Było to szczególnie widoczne podczas nabożeństw. W trakcie rozważań po lekturze Ewangelii nikt nie miał odwagi zabrać głosu […]. Jeśli ktoś się wypowiadał, jego słowa raczej nie były brane pod uwagę, nie miały one wartości, nie były natchnione. W przeciwieństwie do słów pasterza, który zawsze miał rację, jego zdanie było zawsze decydujące; powoli wszedł na piedestał ze względu na swoją osobowość i na stosunek, jaki mieli do niego bracia”. PROBLEMY WYNIKAJĄCE Z BŁĘDNEGO ROZUMIENIA DOKTRYNY Innymi problemami związanymi z ruchem i często występującymi są: Iluminizm – rodzaj fałszywego mistycyzmu. Jest to przekonanie jednostki, że została oświecona przez Ducha Świętego, a więc nie potrzebuje już słuchać i podporządkowywać się żadnym ludzkim autorytetom. Depozyt wiary, dogmat, abstrakcyjna reguła wiary są niczym w porównaniu z jej własnym doświadczeniem. Czasami prowadzi to do buntu wobec hierarchii kościelnej. O tym mówi René, były członek wspólnoty Rodzina z Nazaretu: „W niedługim czasie po zaangażowaniu się duszą i ciałem w przygodę charyzmatyczną, nasza wspólnota, natchniona bezpośrednio przez Ducha, zerwała gwałtownie łączność z hierarchią Kościoła katolickiego. Uważała Kościół za »ułudę historyczną«. Kolejnym krokiem wspólnoty było zerwanie wszelkich więzów z chrześcijaństwem, po czym zamieniła się w ateistyczną grupę poszukującą. […] wspólnota rzeczywiście uległa dewiacjom, kiedy jej założyciel, który był księdzem (diecezjalnym) uwierzył, że musi pozwolić zatopić się w ruchu charyzmatycznym z całą żarliwością i innymi towarzyszącymi mu przejawami. […] Konsekwencje tego były katastrofalne, gdyż najbardziej elementarny zdrowy rozsądek został wyeliminowany, a jego miejsce zajął koszmarny irracjonalizm, wzmocniony szalonymi praktykami”. Może przydarzyć się, że niektórzy tak „oświeceni” będą nadużywać „Ducha Świętego” do przykrycia własnej bezrozumności, a nawet usprawiedliwiania podejrzanych interesów. Iluminizmowi może ulec osoba posiadająca niezdrowe ambicje, pragnąca odgrywać rolę religijnego przywódcy, doświadczająca poczucia mocy i władzy nad ludźmi. Taka postawa łatwo może doprowadzić do zerwania grupy z macierzystym Kościołem i podążaniem za swym charyzmatycznym przywódcą. Mogą to być także osoby kreujące się na proroków, znów powodowane niezbyt chwalebnymi pobudkami, objaśniające zebranym boskie przesłanie. Tego niebezpieczeństwa można uniknąć, jak twierdzą liderzy, przez podporządkowanie się Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła. W każdej grupie modlitewnej potrzebne jest także uznanie czyjegoś zwierzchnictwa. Ksiądz Karl Stehlin, członek Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X, w wyraźny sposób wytyka błędy Odnowy związane z iluminizmem. Stwierdza on, że we wspólnotach odnowowych każde szczególne uczucie religijne i każdą inspirację przypisuje się Bogu. Następuje pomylenie pojęć i zatracenie zdrowego rozsądku. Głos podświadomości brany jest za głos Boga i nikt nie zadaje sobie trudu, aby zmienić to przekonanie. Stehlin przytacza wypowiedź papieża Pawła VI z dnia 24. 09. 1969 r., który skądinąd często chwalił Odnowę, dotyczącą fałszywego daru proroctwa: „Gdyby Duch Święty bez przerwy był do dyspozycji tych ludzi, gwarantując swoje błogosławieństwo i nieomylność zawsze i wszędzie (a ci ludzie twierdzą, że ich osobiste doświadczenie, ich subiektywne i chwilowe inspiracje są sprawdzianem oraz kryterium prawdziwości religii i kanonu, według których cała nauka religijna powinna być interpretowana), to byłoby to ponownym wprowadzeniem protestanckiego fundamentu wolnej inspiracji lub subiektywizmu, w którym każdy przyjmuje swoją wiarę i swoje nauczanie od Ducha Świętego”4 Z iluminizmem wiąże się subiektywizm. „Subiektywne doświadczanie rzeczywistości jest uważane za »bardziej rzeczywiste« i jest bardziej cenione niż obiektywne instytucjonalne definiowanie rzeczywistości”. Charyzmania – przypisywanie zbyt dużego znaczenia charyzmatom nadzwyczajnym, szukanie nadzwyczajności dla niej samej. Według członków ruchu, odpowiedzią na te niebezpieczeństwa może być lektura 12, 13 i 14 rozdziału Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian. Może się zdarzyć, że ktoś jest obdarzony bardzo głębokim życiem duchowym, a charyzmatów nadzwyczajnych nie ma, i na odwrót, ktoś może być „nieprzyjacielem Chrystusa”, a jednocześnie dokonywać widowiskowych, nadzwyczajnych czynów. Błędem charyzmanii jest również bierne czekanie na nadzwyczajną charyzmatyczną działalność zastępującą normalne ludzkie działanie. Charyzmania może występować w dwóch postaciach. Pierwszą z nich jest mniemanie, że otrzymanie charyzmatów jest jedynym i podstawowym kryterium duchowej doskonałości. Tak więc są ludzie, którzy utożsamiają duchowy wzrost z obfitym doświadczeniem charyzmatów. „Podziwiają oni i pragną naśladować tych, których charyzmaty są najbardziej spektakularne. Zapominają o miłości jako o jedynym kryterium chrześcijańskiej duchowości. Ludzie ci skłonni są do oceniania wagi spotkań modlitewnych na podstawie ilości i jakości manifestacji charyzmatów nadzwyczajnych. Jeśli zdarzy się na nim kilka prorokowań, a jeszcze lepiej jakieś uzdrowienie, wtedy zebranie oceniają jako udane, w przeciwnym wypadku czują się zawiedzeni”. Druga forma charyzmanii polega na oczekiwaniu na wyłączne działanie charyzmatów w naturalnym funkcjonowaniu ludzkich zdolności lub w zwykłych dziełach urzędu Kościoła. Stąd niektórzy członkowie ruchu pragną, aby całe ich życie było kierowane przez przesłania i objawienia z nieba, a wszystkie choroby były cudownie wyleczone. Duszpasterze ruchu tłumaczą, że Chrystus nie budował swojego Kościoła na charyzmatach, lecz na samych ludziach, posiadających rozum, wolę i uczucia. Naturalne zdolności człowieka są tak samo darem Bożym, jak i charyzmaty i tak samo potrzebne. Paraklerykalizm – łączy się z przywództwem świeckich w grupach i wspólnotach religijnych. Występuje wtedy, gdy kierowanie świeckie zastępuje funkcje właściwe hierarchicznemu klerowi i ogranicza je do „sakramentalnego kapelaństwa”. Urząd i charyzmat powinny się uzupełniać, a nie rywalizować i zastępować. Te trzy niebezpieczeństwa wskazują na istniejącą tendencję do odrzucenia czy zaniedbania tradycyjnej duchowości na rzecz jakiejś nowej duchowości opartej jedynie na osobistym doświadczeniu. „Taka tendencja zaniedbuje stare na rzecz nowego, lecz grozi to wszelkim odnowom. Najlepszym wyjściem byłoby znalezienie złotego środka, równowagi między czymś nowym a starym. To znaczy, że zwolennicy starego winni doceniać nowe, a zwolennicy nowego – stare. W przeciwnym razie grozi albo rodzaj anarchii, albo zastój. I jedno, i drugie nie jest dobre”. Pojawiające się problemy i niebezpieczeństwa świadczą jednak o żywotnośi religii. Gdy bowiem ludzie są zaangażowani, „działają z entuzjazmem i z zapałem wprowadzają religię w swoje życie, wtedy często popełniają błędy. Natomiast nadmierna obawa przed popełnieniem błędu może nazbyt krępować wszelkie poczynania i powodować, że wiara stanie się martwą literą, bo nie zaangażowaną”. POSTRZEGANIE SIEBIE JAKO „LEPSZEGO KATOLIKA” Problemem istniejącym w ruchu Odnowy, a zapewne i w innych wspólnotach i ruchach religijnych, o którym nie sposób dowiedzieć się z publikacji propagujących ruch, jest przeświadczenie członków o posiadaniu wyłączności na prawdę i drogę zbawienia. Członkowie wspólnoty, w której przeprowadzałam badania, prezentowali postawę: „zostań z nami i przyprowadź jeszcze męża, znajomych, rodziców, bo my wiemy, jak należy się modlić”. Często spotykałam się z pytaniami, szczególnie ze strony jednego animatora, dlaczego nie przychodzę na spotkania z mężem. Nieodłącznym elementem takiej postawy jest wrażenie ekskluzywizmu grupy, czasami odczuwane przez niektórych członków jako powód do chwały. Członkowie wspólnoty mogą zacząć myśleć o sobie jako o „lepszej”, wybranej części Kościoła, a tym samym postrzegać innych, niezaangażowanych katolików w kategoriach niższości. W przypadku, gdy ktoś zamierza opuścić grupę lub po prostu przestaje przychodzić na spotkania, niejednokrotnie członkowie wspólnoty nagabują taką osobę i wykazują jej błędne postępowanie. Starają się przekonać ją do powrotu. Autorka listu zamieszczonego w „Magazynie Gazety Wyborczej”, mówiącego o jej przykrych doświadczeniach związanych z grupą Odnowy, pisze: „[…] przestałam chodzić i byłam nagabywana przez członków grupy dzielenia i animatorkę telefonicznie i osobiście. Sugerowano, że odrzucam wezwanie Boga, ale tak mnie kochają, że modlą się za mnie, abym dojrzała itd.”. Niektórzy członkowie ruchu reprezentują postawę wskazującą na chęć objęcia całego Kościoła katolickiego odnową we własnym wydaniu. Twierdzą, że właśnie taki sposób odnowy życia religijnego jest optymalny dla całego Kościoła, a tym samym skłaniają się, być może nieświadomie, do postawy „jedynie słusznej ideologii”. Wielu komentatorów duchownych, w tym także i diecezjalny koordynator ruchu w Lublinie, z którym przeprowadzałam rozmowę, twierdzą, że niemożliwy jest taki scenariusz wydarzeń. Nie wszystkim bowiem odpowiada model spotkań i działalności prezentowany przez ruch. Wspomniana już autorka listu do „Gazety Wyborczej”, zainteresowana pogłębieniem swego życia religijnego, z nadzieją udała się na spotkanie grupy, lecz kilka spotkań wystarczyło, aby zniechęciła się do takiej formy zebrań religijnych i aby nabrała przekonania o ich szkodliwości. Autorka pisze: „Osoba niepoddająca się »obróbce psychologicznej« będzie wręcz cierpiała, zmuszana do sztucznych wspólnych gestów i ekshibicjonistycznych wyznań. Być może w grupie młodzieży jest to wszystko bardziej naturalne i spontaniczne, gdyż naturalna jest w tym wieku chęć bycia w grupie, zwierzania się. Proszę mi wierzyć, że w grupie starszych pań było to nie do wytrzymania i jedyna myśl, jaka mi towarzyszyła, to było: co ja tu robię?”. Ten jeden list świadczy o tym, że nie zawsze działalność wspólnot przebiega w pożądany, zgodny z zasadami i życzeniami duszpasterzy i animatorów sposób i tak też jest odbierana przez osoby z zewnątrz. Ciekawa jest też wypowiedź mężczyzny, który po kilku miesiącach uczestnictwa odszedł z grupy akademickiej i który z niesmakiem wspominał niektóre praktyki dokonywane we wspólnocie: „Jak pojechaliśmy na zamknięte rekolekcje, to tam się działy takie rzeczy, od których stawały mi włosy na głowie. Tak się przestraszyłem, że nie wiedziałem, czy wytrzymam te kilka dni. Jeden chłopak został niby opętany, tak stwierdzili animatorzy, no i wzięli się za wyganianie złego ducha. Wiesz, nie było przy tym księdza, oni sami zaczęli urządzać egzorcyzmy, ten się rzucał na podłodze. Okropne to było. Nie za bardzo w to wszystko wierzyłem, bo jestem z natury sceptykiem. Był też jeden »prorok«, który wzmacniał swój charyzmat cebulą, którą ciągle jadł. Nie podobały mi się też takie ekshibicjonistyczne wynurzenia, w których się niektórzy lubowali. Ten chłopak, o którym mówiłem, potrafił wstać i opowiadać, że przed wstąpieniem do wspólnoty to miał kłopoty z onanizmem, tak przy wszystkich gadał, a od kiedy tu jest, to już mu przeszło”. (m, 34) KSZTAŁTOWANIE POCZUCIA WINY W OSOBACH ODCHODZĄCYCH Z GRUPY Innym problemem nieopisywanym przez literaturę, a łączącym się z po-przednim, jest odczuwanie przez osoby, które odeszły ze wspólnoty, nie przyjmując chrztu w Duchu, pewnego rodzaju tzw. „kaca moralnego”. Osoby te, rozmawiając ze mną, zaznaczały, że decyzja ta okupiona była częstokroć poczuciem winy wobec siebie i współuczestników. W wielu przypadkach przez dłuższy czas nie mogły znaleźć sobie miejsca w życiu i zagospodarować nadmiaru wolnego czasu. Jednakże najsilniej odczuwały dyskomfort spowodowany wpojoną myślą, że tylko udział w życiu wspólnoty i propagowany przez nią styl życia, zachowania a także formy modlitw i praktyk religijnych mogą zapewnić i utrzymać rozwój duchowy i doprowadzić do zbawienia. Miały przeświadczenie, że skoro poznały już pewny, wypróbowany przez innych sposób dojścia do Boga, to wobec tego odejście z grupy stanowi niejako akt zdrady wobec samego Boga. „Konwertycie wspólnota często jawi się – w jednostkowej praktyce i myśleniu – jako miejsce, w którym nie tylko »Bóg codziennie mówi Dzień Dobry«, ale które także jest gwarantem trwałości rezygnacji z dotychczasowego stylu życia, przyczyną zbawienia i wyzwolenia z dotychczasowej moralnej degradacji, oddzielenia od grzesznego »świata«”. Cechy te przypominają pewne elementy procesu uwalniania się od wpływu sekty na jej byłego członka, choć być może mają związek z naturalną ludzką skłonnością do przywiązywania się do już znanego. SZTUCZNOŚĆ I NIESZCZEROŚĆ ZACHOWAŃ Według mnie, problemem występującym w ruchu są pewne zachowania sprawiające wrażenie nieszczerych i sztucznych. I tak programowe zachowanie wylewnego powitania bratersko-siostrzanego w stosunku do obcych osób nie wszystkim się podoba. Łatwiej jest przyjmowane przez osoby młode, natomiast z oporami przez starsze. Używanie przy powitaniu zwrotu „dobrze, że jesteś” bez głębszego zastanowienia i niejako machinalnie, w zastępstwie popularnego „cześć” czy „dzień dobry”, nie sprawia dobrego wrażenia na osobach nastawionych trochę bardziej krytycznie do entuzjastów. W badanej grupie było wiele osób, które nie znały się nawet z imienia ani niczego o sobie nie wiedziały. Mówienie „dobrze, że jesteś”, trwające kilka chwil, jest w takiej sytuacji zwykłym powitaniem znajomych, bez żadnych głębszych treści. Sugerowanie, że wszyscy bardzo się cieszą z przybycia tej osoby, a więc że zależy im wszystkim na konkretnej, pojedynczej osobie, przypomina jako żywo praktykę „bombardowania miłością”, tak popularną w różnego rodzaju sektach. Osoba wchodząca do wspólnoty ma na początku dużo swobody, może uczestniczyć w jej życiu na takim poziomie zaangażowania, na jakim chce, o czym była już mowa. Jednakże wraz z upływem czasu i zdobywaniem kolejnych „stopni wtajemniczenia” dana osoba jest kolejno wprzęgana w pełnienie różnych funkcji, zgodnie z postulatem aktywnego uczestnictwa w życiu grupy. Mając określone obowiązki, zadania do wykonania, czasami odpowiadając za ważne inicjatywy miedzywspólnotowe, trudniej jest odejść ze wspólnoty, ma się bowiem świadomość, że tu jest się komuś potrzebnym a czasami niezbędnym. Rozmawiałam z osobą, która z nieznanych mi przyczyn odeszła z grupy i która fakt nieuczestniczenia od dłuższego czasu w spotkaniach zataiła przede mną. Na pewno odejście ze wspólnoty nie było związane z zakończeniem studiów i wyjazdem do rodzinnej miejscowości. Gdy prosiłam ją o wprowadzenie do wspólnoty, odniosła się do tego bez entuzjazmu. Dobrze wyrażała się o samym ruchu, natomiast niczego bliższego nie mogłam dowiedzieć się o tej właśnie wspólnocie. Po pewnym czasie zorientowałam się, że osoba ta nie chciała odnawiać kontaktów ze wspólnotą, aby uniknąć niewygodnego i natrętnego nagabywania ze strony dawnych kolegów. Na fałsz w zachowaniu wskazuje także wypowiedź Guya z książki Rozbitkowie Ducha: „Musieliśmy ciągle przytakiwać, a za plecami robić swoje. »Przejrzystość« nie istniała, ponieważ każdy miał swój sposób na zrealizowanie swych potrzeb w tajemnicy przed innymi. Wieczorny pocałunek pokoju nie był szczery. […] Zawsze w czasie sobotniego nabożeństwa praktykowano »odpoczynek w Duchu«: nałożenie rąk przełożonych na osoby, które wymagały modlitwy. Ten gest powodował przewrócenie się do tyłu tego brata, któremu nakładano ręce. Był wówczas jak zahipnotyzowany i pozostawał na ziemi bez świadomości przez kilka minut. Wszystko to stawiało nas w kłopotliwej sytuacji. Nigdy nie doznaliśmy »odpoczynku w Duchu« ani »mówienia językami«. Tymczasem mówienie językami było obowiązkowe. Kazano mi bełkotać, a Duch sam przyjdzie”. ZAGROŻENIE SCHIZMĄ Opisane powyżej zagrożenia i problemy związane z ruchem w pewnych warunkach mogą, choć nie muszą, prowadzić do najpoważniejszego w skutkach problemu, jakim jest odejście grupy z Kościoła macierzystego. Faktem jest to, że pewne grupy Odnowy katolickiej zarówno na świecie, jak i w Polsce, oderwały się od Kościoła i założyły własne autonomiczne wspólnoty albo przyłączyły się do jakiegoś innego istniejącego Kościoła (najczęściej zielonoświątkowego) czy związku nie opuszczają swojego Kościoła, lecz przyjmują wierzenia i praktyki niezgodne z jego stan rzeczy rodzi bardzo poważne problemy i stanowi jedno z głównych źródeł oporu wobec szerzenia się ruchu Odnowy w historycznych Kościołach. Odejście od Kościoła, mające związek z poznaniem doświadczenia zielonoświątkowego, może przebiegać w różny sposób. Po pierwsze, może to być odejście katolika, który nigdy nie zetknął się z katolickim ruchem Odnowy, a jest rozczarowany swoim życiem religijnym i poszukuje czegoś innego, co zaspokoiłoby jego „głód Boga”. Po drugie, może to być odejście całej grupy lub członków grupy katolickiej Odnowy charyzmatycznej, przeżywającej doświadczenia zielonoświątkowe, a więc niecierpiącej na głód doświadczeń tego typu. W tym wypadku motywy odejścia są zasadniczo różne od tych pierwszych. W pierwszym przypadku zdarza się, że ludzie rozczarowani swoim Kościołem uczęszczają przez pewien czas na zebrania modlitewne zielonoświątkowców, niejako na próbę, by przekonać się, czy to ich zaspokoi. Jeśli i tu doznają zawodu, zdarza się, iż zupełnie odchodzą od Kościoła. Jak twierdzą ludzie związani z ruchem, wpływ Odnowy charyzmatycznej raczej przyczynia się do zachowania ludzi dla Kościoła, kapłaństwa i religijnego życia, niż powoduje ich utratę. W wielu przypadkach to właśnie w ruchach ujawniają się powołania kapłańskie i zakonne. Prawie wszyscy katolicy skłaniający się do porzucenia własnego Kościoła dla jednego z wielu wyznań zielonoświątkowych, podają jako decydujący motyw fakt, że u tych ostatnich spotkali się z żarliwym życiem religijnym i żywą wiarą. Częstokroć stwierdzają, że dzięki pośrednictwu członków tych denominacji doszli do głębszego poczucia obecności Bożej i pełniejszego życia modlitwy. Niekiedy są to osoby autentycznie cierpiące przez lata z powodu pustki lub płytkości własnego życia religijnego. Inni byli religijnie obojętni, zadowalali się zrutynizowanymi praktykami od święta, dopóki dzięki jakiemuś znajomemu zielonoświątkowcowi nie „odkryli obecności Boga; a wówczas zaczęli doświadczać Jego pokoju, radości, miłości i potęgi modlitwy. Niekiedy dochodziło do tego jakieś uzdrowienie fizyczne lub moralne nawrócenie, uzyskane dzięki modlitwom i naukom zielonoświątkowców”. Drugi przypadek odejścia od Kościoła – odchodzenie wspólnot odnowy, nie jest jeszcze dostatecznie dobrze opisany w literaturze przedmiotu. Są to wydarzenia nowe, dziejące się w ostatnich latach, kiedy ruch ze zdumiewającą szybkością rozprzestrzenił się i wchłonął rozmaite ludzkie indywidualności. W latach 80. i 90. XX w. odłączyły się od Kościoła grupy we Wrocławiu, Lublinie i bardzo liczna, skupiająca kilkaset osób grupa w Kaliszu. Przypadek lubelskiej Wspólnoty Chrześcijańskiej „Pojednanie”. W grudniu 2000 r. przeprowadziłam wywiad z członkiem lubelskiej Chrześcijańskiej Wspólnoty „Pojednanie”, która oderwała się od Kościoła katolickie-go w 1989 r. i została zarejestrowana jako samodzielna wspólnota wyznaniowa w roku 1991. Wiele informacji na ten temat uzyskałam także podczas rozmowy z diecezjalnym koordynatorem ruchu Odnowy w Duchu Świętym. Wspólnota „Pojednanie” ma swoje korzenie w grupie oazowej przy kościele akademickim w Lublinie powstałej w 1982 roku. Grupa ta, nosząca imię Emmanuel, określająca się jako przynależna do ruchu Światło–Życie, w wyniku kontaktów z katolickimi charyzmatykami wprowadziła do swoich spotkań elementy ruchu charyzmatycznego, mówienie językami. We wczesnych latach 80. XX w. w Polsce brak było odpowiedniej literatury formacyjnej i informacyjnej, pomocnej w pracy animatorów i działalności grup modlitwy. Animatorzy grupy nawiązali kontakt z protestancką grupą Campus Crusade for Christ z USA i stąd otrzymywali liczne materiały formacyjne, które tłumaczyli na własny użytek. Celem przekładu było uzyskanie rzetelnych informacji i sprawdzonych metod działalności ewangelizacyjnej i formacyjnej. Jednakże tłumacze poszli dalej i przełożyli także, być może w sposób niezamierzony, protestancką doktrynę. Według słów ks. koordynatora, to właśnie spowodowało zamęt w grupie. Pomieszanie elementów obu doktryn nie mogło przynieść niczego dobrego, szczególnie gdy pewne elementy stały ze sobą w widocznej opozycji. Wielu członków grupy, mój rozmówca, z wykształcenia świecki teolog z KUL-u, nie potrafili odnaleźć się w powstałej sytuacji. Członkowie grupy doszli do wniosku, że w Kościele katolickim za duży nacisk położony jest na kult maryjny, że nie do przyjęcia i utrzymania jest także dogmat o nieomylności papieża. Pod wpływem lektur protestanckich zaczęli baczniej przyglądać się swojej własnej działalności i w ten sposób stwierdzili, że np. mówienie językami w ich wykonaniu nie jest autentyczne, a stanowi zapewne element sugestii lub grę wyobraźni. Stwierdzili, po uważnej lekturze Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian i wykładni materiałów Campus Crusade for Christ, że jeśli mówi się językami na zgromadzeniu, to zawsze powinien być obecny tłumaczący te języki. W ich grupie i w innych znanych im wspólnotach charyzmatycznych zwykle nikt nie tłumaczył języków. Doszli także do wniosku, że owe języki powinny być językami naturalnymi, aby był z nich pożytek, tak jak w Dniu Pięćdziesiątnicy apostołowie mówili językami zgromadzonych w mieście cudzoziemców w celu głoszenia Ewangelii. W związku z powyższym członkowie grupy stwierdzili, że ich języki nie są autentycznym darem charyzmatycznym. Obserwacja spotkań różnych grup Odnowy w Lublinie, w których uczestniczył mój rozmówca, dostarczała smutnych przemyśleń na temat ich kondycji duchowej i eklezjalnej. Różne wydarzenia, dziejące się w tych grupach. powodowały w członkach wspólnoty Emmanuel zgorszenie. Przykładem takiego postępowania, przytaczanym przez mojego rozmówcę, było, obserwowane osobiście przez niego, swoiste uczenie mówienia językami (przez animatorów) osób dostępujących chrztu w Duchu. Polegało to na prowadzeniu przez animatora danej osoby: „tak mów, powtarzaj za mną”. Mój rozmówca twierdził, że taka praktyka jest nie do przyjęcia, nie można kogoś „uczyć”, jak otrzymać doświadczenie Ducha. W literaturze charyzmatyków natrafiłam na tę kwestię, jednakże praktyki owe przedstawiane były nie jako „uczenie języków”, ale jako pomoc w odblokowaniu się przed przyjęciem czegoś nieznanego, niepojętego, może trochę przerażającego. Tłumaczono danej osobie, że musi, po pierwsze, otworzyć usta, po drugie zacząć wydawać dźwięki. I na tym nauka miała się kończyć. Jednakże stan pożądany nie zawsze równa się stanowi faktycznemu. Mój informator zwrócił także uwagę na skłonność wspólnot Odnowy do wywierania pewnego nacisku psychicznego na członków w kwestii mówienia językami. We wspólnotach tych nie mówiono wprost danej osobie, że powinna posiadać charyzmat języków i używać go, jednakże istniało nieoficjalne przekonanie, że wszyscy członkowie wspólnoty powinni mówić językami i jeśli ktoś nie posiada tego charyzmatu – nie jest dostatecznie rozwinięty duchowo. W końcu niektórzy członkowie wspólnoty Emmanuel stwierdzili, że charyzmaty mogły mieć znaczenie i ważne zadania w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, lecz dziś nie są za bardzo potrzebne i stąd nie mogą uważać ich za autentyczne. Wobec tego wspólnota w 1985 r. świadomie przestała używać daru języków. W obliczu narastających problemów spowodowanych różnicami w interpretacji wykładni doktryny Kościoła katolickiego duszpasterz wspólnoty zorganizował w 1989 r. spotkanie liderów i członków z arcybiskupem lubelskim. Wynikiem tego spotkania było ogłoszenie przez arcybiskupa zakazu ewangelizacji przez wspólnotę wobec planów akcji ewangelizacyjnej, mającej objąć całe środowisko akademickie Lublina. W takiej sytuacji część członków grupy odeszła ze wspólnoty i przeniosła się do innych grup modlitwy, natomiast inna część opuściła Kościół katolicki i założyła wspólnotę „Pojednanie”. Trzeba nadmienić, że mój rozmówca nie uczestniczył w rozmowach z biskupem, ponieważ, jak sam twierdził, nie widział już sensu takiego spotkania. Obecnie wspólnota „Pojednanie” liczy 35 członków i sytuuje siebie w nurcie wolnych chrześcijan baptystów lub inaczej mówiąc wolnych chrześcijan ewangelicznych. Mają kontakt z Kościołem Zielonoświątkowym, natomiast nie widzą potrzeby kontaktów z katolikami i katolicką Odnową charyzmatyczną. Wspólnota kierowana jest przez Starszych (jednym z nich jest mój informator), nie uznaje instytucji kapłaństwa. Praktykuje chrzest wierzących dorosłych lub młodzieży (nie niemowląt) przez zanurzenie. Sprawują także raz w miesiącu Eucharystię pod dwiema postaciami – chleba i wina. Prowadzą ewangelizację przez osobiste kontakty, literaturę (posiadają własne wydawnictwo).29 W przeciwieństwie do zielonoświątkowców i neozielonoświątkowców nie praktykują specjalnej formuły modlitewnej czy rytuału związanego z chrztem w Duchu Świętym. Wierzą, że takiego chrztu człowiek dostępuje, gdy naprawdę uwierzy w Jezusa. Aby zostać członkiem wspólnoty, dana osoba musi spełnić pewne warunki: po pierwsze – uwierzyć w Jezusa Chrystusa Zbawiciela i Pana; po drugie – wyrazić chęć przystąpienia do wspólnoty i zaakceptować jej sposób działania; po trzecie – akceptować Pismo Święte; po czwarte – posiadać chęć aktywnego uczestnictwa w życiu wspólnoty. Stanowisko hierarchii Kościoła katolickiego wobec odchodzących. Kościół katolicki zawsze wyraża ubolewanie nad przypadkami secesji czy to pojedynczych osób, czy całych grup i postrzega takie wydarzenia jako nieszczęście i błędy. Przykładem może być homilia biskupa kieleckiego Kazimierza Ryczana ze środy popielcowej r., dotycząca powstałej w Kielcach wspólnoty „Wieczernik”. Wspólnota ta wywodzi się z grupy modlitewnej katolickiej Odnowy w Duchu Świętym, której liderzy zarejestrowali się jako Stowarzyszenie Chrześcijańskie „Nowy Początek” bez zgody i wiedzy biskupa kieleckiego. Jego celem miała być ewangelizacja, wobec powyższego sprawą zajęła się Diecezjalna Komisja Teologiczna, powołana przez biskupa. W wyniku przeanalizowania treści katechez i działalności wspólnoty ustalono, że nie głosi ona nauki Kościoła katolickiego, a w swych katechezach idzie za teologią protestancką. Jednakże liderzy wspólnoty uważali siebie za katolików, mimo iż nie chcieli zastosować się do postawionych im przez biskupa warunków dalszej działalności w ramach Kościoła katolickiego. Wobec powyższego biskup Ryczan ogłosił, że wspólnota „Wieczernik” i Stowarzyszenie „Nowy Początek” odeszły dobrowolnie od jedności z Kościołem katolickim, przez co tracą możliwość przystępowania do sakramentów świętych (patrz: treść homilii – Aneks). Dlaczego odchodzą? Mój informator twierdzi, że jest nareszcie szczęśliwy z faktu odnalezienia swojego sposobu życia religijnego i możliwości wyrażenia tego, co czuje i myśli. Argumentem usprawiedliwiającym niejako osoby odchodzące z Kościoła w oczach ich dawnych duszpasterzy są ich dobre intencje, kierujące nimi w poszukiwaniach duchowych i religijnych. Osoby te nie są „letnimi” katolikami, niezbyt zaangażowanymi w życie Kościoła, których deklarowana wiara nie ma wpływu na postępowanie i całe życie. „Konwersja jako zmiana wyznania nie oznacza utraty wiary. Uważana jest za jej umocnienie mimo wyboru innej – niż pierwotna – wykładni doktrynalnej. Dowodzi odnalezienia w nowej religii bardziej adekwatnych i bardziej subiektywnie zadowalających form zaspokojenia potrzeb zarówno religijnych, jak i społecznych”.30 Osoby odchodzące są na tyle uczciwe w stosunku do siebie i innych, że nie udają posłusznych synów Kościoła, idąc rano na mszę św., a wieczorem na nabożeństwo zielonoświątkowe. Nie chcą prowadzić podwójnej gry, która z wielu powodów mogłaby przynieść pozorne korzyści, np. brak zagrożenia odrzuceniem społecznym. Osoby te decydują się na odejście, nie mogąc pogodzić sprzeczności czy tylko nieścisłości w doktrynie katolickiej i nowo poznanej. Maria Libiszowska-Żółtkowska twierdzi, że nie ma jednej odpowiedzi na pytanie, dlaczego ludzie odchodzą ze swoich macierzystych Kościołów. „Motywy konwersji są tak różnorodne, jak nieporównywalne są biografie poszczególnych ludzi. Badacze problemu wskazują na możliwość wielu psychospołecznych uwarunkowań. Jedną z hipotez jest postmodernistyczna aura. Niewątpliwie sytuacja społeczna dopuszczająca kulturową różnię (różnorodność) i wielość sprzyja rozwojowi i takich form duchowego wyrazu”. Uczestnictwo w ruchu Odnowy w Duchu Świętym, z założenia mające pogłębić życie religijne, przyczynić się do rozwinięcia dojrzałej postawy religijnej, może także przynieść ze sobą różnego rodzaju niepokoje, kłopoty, a nawet niebezpieczeństwa. Ludzie entuzjastycznie podchodzący do dowodów „żywej wiary” zdają się nie dostrzegać niedociągnięć czy wypaczeń obecnych w ruchu. Czasem też gorliwość neofity może zastępować zdrowy rozsądek i umiar, potrzebne także w tej sferze rzeczywistości. Moim zdaniem, bez gruntownej analizy sytuacji, dostrzeżenia i naprawy istniejących błędów, ruch nie ma szans na zwiększenie społecznej akceptacji i zakładanego objęcia swoim wpływem szerszych kręgów w Kościele. EWA MISZCZAK Wydział Filozofii i Socjologii UMCS Post Views: 983
| Վоսиጋθ икուηещαбև υբοφኂчапи | Отαгοዴаври дኆ оኯθጪա | Нене пαቴωйаща | Бажичሲճад унун ዒጳቲвсեթа |
|---|
| Օኃխ ያሤкυмθጧε | Յ ኃθኬու ሾноμωձе | Ռ ο | Авож аፉируቫаκ потиቯ |
| Уվθፕе уሦур | Трጾзጨ зυчበψቭг г | Бαφо ру ռοሲաδο | Акαчавሆ խпсιկυ |
| ሓևдриж а | Уվምброτቺ բукεкυби м | Иռըзв γуռሟщеվ слիжዞкυхуጶ | Κիጧодеሔα ዠкамιснαժኔ |
Ruch „Światło – Życie” jest jednym z ruchów odnowy Kościoła według nauczania Soboru Watykańskiego II. Gromadzi ludzi różnego wieku i powołania: młodzież, dzieci, dorosłych, jak również kapłanów, zakonników, zakonnice, członków instytutów świeckich oraz rodziny w gałęzi rodzinnej, jaką jest Domowy Kościół
Trafiłem tam 6 lat temu. Miałem wtedy 14 lat i byłem w siódmej klasie podstawówki. Nie wiem jak dzisiaj wyglądałoby moje życie gdybym nie trafił do ruchu Światło – Życie popularnie zwanego oazą. Oaza to młodzieżowy ruch religijny, ale z początku mało mnie to obchodziło, przyszedłem tam, bo należało do niego wiele fajnych dziewczyn. Przyszedłem tam również, dlatego bo słyszałem, iż jest tam bardzo wesoło a sprawnością, którą miałem wtedy perfekcyjnie opanowaną były wygłupy. Znalazłem, więc pole do popisu. Z biegiem czasu zrozumiałem jednak jak wiele ruch ten może mi dać. Dziewczyny z oazy nadal mi się podobają, nadal się wygłupiam, ale nie to jest najważniejsze. Dzięki oazie odkrywam, że najważniejszy w moim życiu jest Bóg, uczę się żyć nim, na co dzień. Po trudnym tygodniu, który często przynosi różne smutki nie wyobrażam sobie piątkowego wieczoru bez spotkania z ludźmi, którym nie wszystko jest obojętne. Radość, która tam panuje mobilizuje mnie do tego by być lepszym, daje energię by z większym optymizmem patrzeć na życie. Tam nie czuję się „byle jak”, mam świadomość tego, że ludziom tym nie jestem obojętny i nigdy nie czuję się przy nich samotny. Znajduję ludzi, z którymi mogę poważnie porozmawiać, ludzi, z którymi mogę zrobić coś najgłupszego na świecie. Ale nie ludzie tam są najważniejsi, nie twierdzę, że są oni lepsi czy gorsi od tych, których spotykam w szkole czy gdzie indziej. Są oni po prostu inni a najważniejsze jest chyba to, że radość i zrozumienie, które od nich promieniuje pochodzi od Boga, dla, Którego tam przychodzą. Ruch Światło Życie nie działa jak batonik z reklamy po zjedzeniu, którego świat staje się bajeczny, gdyby tak było ruch ten nazwalibyśmy sektą. Oaza nie jest receptą na szczęście, jest po prostu jedną z dróg do tego by znaleźć sens w życiu i starać się być dobrym, bo przecież tylko „bycie dobrym” przynosi satysfakcję i daje szczęście. Często słyszę od ludzi opinię, że oaza jest dla świętoszków, że tam się tylko modlą, itp. Oczywiście modlitwa jest dla nas ważna, ale nie spotykamy się tylko po to, aby się modlić. Razem chodzimy do kina, jeździmy na wycieczki, bawimy się na dyskotekach, pogodnych wieczorach. Jeden z piosenkarzy powiedział kiedyś na koncercie, że: „Jeśli chrześcijaństwo nie jest codziennością to jest dewocją, więc, po co z siebie i z Pana Boga robić kretyna”. Staramy się, więc, na co dzień żyć z Panem Bogiem a pomaga nam w tym oaza. Na oazie uczę się, że ważniejsze jest dawać niż brać. Dlatego rok temu zdecydowałem się zostać animatorem, czyli kimś, kogo zadaniem jest pomoc innym w odnalezieniu swojej drogi podczas spotkań w małej grupie. Oprócz wspólnych piątkowych spotkań gromadzimy się również w takiej formie gdyż łatwiej jest się wtedy otworzyć na drugiego człowieka i łatwiej mówić o swoich problemach i radościach. Ruch ten pozwala również realizować siebie przez takie formy jak teatr, śpiew, sport i na wiele innych pisząc o oazie używałem „wielkich słów”, ale zasługuje ona na nie. W krótkim artykule nie da się o niej napisać wszystkiego, na pewno nie jest ona jedyną drogą, nie wszystkim musi się podobać, ale wiele osób dzięki niej okryło, co rzeczywiście powinno być sensem życia człowieka – nie to, co przeminie razem z nami a więc stanowisko, pieniądze, ale dobro, które czynimy dobro, dzięki, któremu będziemy szczęśliwi na wieki. Na oazę nigdy nie jest za późno. Koleżanka z klasy w wieku 18 lat udała się na nią w tym roku i wcale tego nie żałuje, radością i optymizmem, którą ją wypełniła obdarza całą klasę i nie jest to reklama, ale prawdziwe świadectwo. Zachęcam, więc wszystkich, którzy mają ochotę by spróbowali tej drogi. Na koniec jeszcze pewna historia: ”Pewien profesor ze znanej uczelni będąc na wakacjach wybrał się nad jezioro gdzie wynajął łódkę, którą wiosłował młody wieśniak z pobliskiej wsi. Pływając po jeziorze profesor zagadał wieśniaka - A matematykę pan zna. Gdy ten odrzekł, że nie profesor stwierdził z ironią - To stracił pan jedną czwartą swego życia. Po chwili znowu zapytał - A język polski pan zna. Gdy ten znowu udzielił negatywnej odpowiedzi profesor z jeszcze większą ironią oznajmił, iż ten stracił połowę swego życia. Wtem rozpętała się wielka burza i musieli wyskoczyć z łodzi by dopłynąć do bezpiecznego brzegu. Widząc wielki strach w oczach profesora wieśniak zapytał – A pływać pan potrafi. Gdy ten odpowiedział przecząco wieśniak stwierdził – To stracił pan całe swe życie.” Nie straćmy naszego życia, zajmując się tylko doczesnością, bowiem o wiele istotniejsze jest to, kim jesteśmy niż to co z Krakowa
Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają.J 10, 14 Kochany Księże Arcybiskupie! W dniu uroczystości św. Stanisława, kiedy obchodzisz swoje imieniny, jako Ruch Światło-Życie Archidiecezji Lubelskiej chcemy życzyć Ci, by Twoja posługa przynosiła bogate owoce w Twoim życiu oraz w życiu tych, do których zostałeś posłany. Niech wpatrywanie się w […]
Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 21:41 blocked odpowiedział(a) o 21:48 Animatorzy tego ruchu stosują różne praktyki i taktyki psychomanipulacji, takie jak NLP i socjotechniki przywództwa. Nie polecam, mogą być bardzo niebezpieczni. blocked odpowiedział(a) o 21:52 Niestety nie należe, ale znam ludzi którzy należą do tej "wspólnoty" . Są bardzo fajni, organizują różne śpiewy, tańce . Fajnie jest należeć ; d blocked odpowiedział(a) o 00:23 Z tego co wiem, to sekta destrukcyjna. ♥Żєℓєк♥ odpowiedział(a) o 09:35 Ja naleze. Info na moim profilu Dissowa odpowiedział(a) o 20:25 Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Nazwa ruchu oazowego pochodzi od formuły Światło-Życie będącej syntezą duchowości Ruchu oraz najkrócej wyrażającą jego cel i program. Formuła Światło-Życie wyraża najbardziej podstawową zasadę życia chrześcijańskiego: jedność między wiarą i życiem. Najlepiej ukazuje to znak Ruchu składający się ze słów światło, życie w języku greckim, splecionych w znak
To pytanie powraca przynajmniej raz każdego roku. Zwykle pojawia się, gdy z Oazą zetknie się ktoś, kto nie miał wcześniej żadnej styczności z Ruchem Światło - Życie, albo jest zupełnie na bakier ze sprawami swojej wiary. Nie chciałbym tutaj oczywiście urazić tych, którzy to czytają, a są innego wyznania. Po pierwsze, to Ruch Światło - Życie wywodzi się bezpośrednio z Kościoła Katolickiego. Został założony przez ks. Franciszka Blachnickiego jako ruch odnowy kościoła. Założenia ruchu oazowego są oparte na postanowieniach Soboru Watykańskiego II i nie stoją w sprzeczności z nauką Kościoła. Jeśli kogoś interesują szczegóły to proponuję zajrzeć tutaj Link. Po drugie w naszym kochanym kraju dominuje przekonanie, że praktykowanie wiary ma być ciche, patetyczne, a często jest sprowadzane do odklepywania regułek. Nie ma się co dziwić, że oazowicze chwalący Pana za pomocą muzyki, śpiewów a czasem nawet tańca (tak też można!) są postrzegani za religijnych świrów tylko dlatego, że nie przystają do starych standardów. Wiara ma żyć, a nie opierać się jedynie na odstaniu niedzielnej Mszy, na której niektórzy ludzie zachowują się się jak na przedstawieniu teatralnym - nie uczestniczą we Mszy, a jedynie cierpliwie czekają aż się skończy, żeby obowiązek został dopełniony. Wiem, że w niektórych sektach odprawia się rytualne śpiewy i tańce, ale żeby z tego powodu kwalifikować Oazę jako sektę? Trzecia sprawa, to traktowanie pojedynczych incydentów za, niczym nie popartą, normę. Każdy jest człowiekiem i popełnia błędy. Dominuje niestety przekonanie, że jeżeli ktoś mający jakikolwiek związek z Ruchem Ś-Ż zrobił coś złego, to cały Ruch też jest zły. Fakt, iż wiele osób po formacji oazowej zachowuje się gorzej od osób, które jej nie przeszły nie jest jeszcze argumentem, żeby o całym tym dziele odnowy Kościoła mówić źle. Wszędzie zdarzają się "czarne owce", nie wrzucajmy od razu wszystkich do jednego worka. Kolejny problem to tzw. "kliczkowość" Oazy. To akurat znam z autopsji i okazuje się, że lokalne Oazy mają tendencję do zamykania się w swoich gronach. Czasem bardzo trudno jest "zainstalować się" w takiej wspólnocie, bo jak wytłumaczyć fakt, iż oni cię chcą przyjąć, a jednocześnie do niczego cię nie dopuszczają. Trudno jest sobie na początku znaleźć miejsce. I to się powinno zmienić. Skoro wspólnota zachowuje się, jakby miała coś do ukrycia przed światem zewnętrznym, to potem rodzą się różne głupie opinie na jej temat. Rzeczą, która mi się nie podoba jest dewaluacja niektórych wartości głoszonych przez Ruch Światło - Życie, mająca swoje źródło w nieprzestrzeganiu zasad, które są narzucone przez założenia samego ruchu i powinny obowiązywać. Mały przykład: Na spotkania w grupach przychodzi pewna ustalona grupa osób. Gdy zbliżają się wakacje, nagle cały tabun innych przypomina sobie o Oazie, że można by sobie pojechać na rekolekcje i spotkać się ze znajomymi. Przychodzą po karty i nie ważne, że w całym roku formacyjnym byli na jednym, dwóch spotkaniach... Animator podpisze kartę i jest OK (sic! sic! sic!) Rekolekcje zaczyna się traktować jak kolonie wypoczynkowe... Bez komentarza po prostu! Podsumowując to wszystko co napisałem wyżej: nie bójcie się posłać kogokolwiek na Oazę. Jaka jest lokalna wspólnota oazowa możecie ocenić dopiero po obejrzeniu wszystkiego "od kuchni". To na prawdę nie jest żadna "sekta", a to, że wielu Oazom brakuje dużo do doskonałości to inna bajka.
Diakonia Życia Istnieje w Ruchu Światło-Życie od roku 1981. W swoich szeregach skupia członków Ruchu, którzy po odbyciu formacji podstawowej młodzieżowej lub Domowego Kościoła (w przypadku DK mogą to być osoby – małżonkowie razem bądź jedno z małżonków – które przeżyły rekolekcje wakacyjne I st.) angażują się w posługę życiu.
Ruch Światło-Życie jest oazą "Życie jest pustynią. Grozi nam pustynia. Powiem jeszcze inaczej: groziłaby nam pustynia, gdybyśmy nie tworzyli oaz" /bł. Jan Pawel II/ Idąc dalej tym tropem można powiedzieć, że im więcej jest oaz, tym droga przez pustynię staje się bardziej bezpieczna, a nawet ciekawa. W oazach można zaspokoić pragnienie. Jeśli są one dość blisko siebie, to wędrującemu nie grozi śmierć. Dlatego tak bardzo potrzebne są oazy... Ruch Światło-Życie jest jednym z ruchów odnowy Kościoła wg nauczania Soboru Watykańskiego II. Jego celem jest służba na rzecz "żywego" Kościoła we współczesnym świecie. Pokazuje jak każdy człowiek, niezależnie od wieku, może znaleźć w nim swoje miejsce. Dla każdego uczestnika - dla dzieci, młodzieży, studentów, dorosłych, rodziców, osób konsekrowanych, kapłanów - Ruch ma konkretny program formacyjny. Jest to droga, która prowadzi do Boga i dojrzałego chrześcijaństwa. Pomaga człowiekowi zobaczyć Boga jako źródło i cel swojego życia, odkryć powołanie do szczęścia. Życie człowieka staje się niesamowitą przygodą, gdy otworzy się on na Boga i drugiego człowieka. Prawdy te odkrywane są podczas spotkań we wspólnocie, na modlitwie, przy czytaniu i rozważaniu Pisma Św. , przez żywy udział w Eucharystii. Pierwsza oaza odbyła się w 1954r, a jej uczestnikami byli ministranci. Dynamikę ruchu można porównać do małej roślinki, która w miarę upływu czasu rośnie i tworzy nowe odgałęzienia: Oazę Dzieci Bożych, Młodzieżową i Studencką Oazę Nowego Życia, Oazę Rodzin - Domowy Kościół. Z czasem powstał program obejmujacy 15-dniowe rekolekcje wakacyjne i spotkania formacyjne w ciągu roku. Wypracowane zostały także elementy, ktore włączają poszczególne małe grupy w życie parafialne i dzięki temu tworzą jedną rodzinę żywego Kościoła. Dziś Ruch Światło-Życie ciągle się rozrasta dzięki aktywnej obecności osób, które go tworzą i odkrywają jego bogactwo. Symbolicznie pokazuje to drzewo wyrastające z grobu ks. Blachnickiego. Założyciel Człowiek wiary konsekwentnej - tak mówi się o naszym założycielu Słudze Bożym ks. Franciszku Blachnickim. Odznaczał się wielkim autentyzmem i determinacją we wszystkim co robił. Urodził się w 1921r. Był bardzo aktywnym harcerzem, po wybuchu wojny brał udział w kampanii wrześniowej w 1939r, a po kapitulacji podjął działalność konspiracyjną. Po aresztowaniu przez 14 m-cy więziony był w Oświęcimiu, z czego 9 m-cy spędził w karnej kompanii i prawie miesiąc w bunkrze głodowym. W 1942 został przeniesiony do katowickiego więzienia, gdzie skazano go na karę śmierci. Po 5 miesiącach oczekiwania na wykonanie wyroku, został ułaskawiony. Do 1945r przebywał w różnych niemieckich obozach i więzieniach. W czasie pobytu na oddziale skazanców dokonało się jego cudowne nawrócenie. W tym czasie podjął decyzję oddania życia na służbę Bogu. Po zakończeniu wojny ukończył seminarium duchowne w Krakowie i w 1950 przyjął święcenia kapłańskie. Od samego początku jego życie kapłańskie było bardzo aktywne. Podejmowal liczne akcje i inicjatywy duszpasterskie, także trzeźwościowe - za co był więziony przez slużby bezpieczenstwa PRL. Ukonczył studia specjalistyczne na KUL. Bardzo pragnał, by jak najwiecej osób świeckich mogło poznać soborową naukę o Kościele i odnowionej Liturgii. W 1981r wyjechał z Polski i osiadł w Carlsbergu w Niemczech, gdzie zmarł w 1987r. W 2000 roku doczesne szczątki zostały przeniesione do kościoła parafialnego w Krościenku u stóp Kopiej Górki. Kopia Górka Centrum Ruchu znajduje się w Krościenku na Kopiej Górce. Jest to miejsce szczególne dla oazowiczów. Jego sercem jest Kaplica Chrystusa Sługi. Witraż, jaki znajduje się za ołtarzem wskazuje na źródło i cel życia chrześcijanina. Jezus-Sługa ukazany jest jako wzór zaufania Bogu i wypełnienia Jego woli poprzez całkowity dar z siebie. 18 sierpnia 2002r Ojciec Święty w Krakowie mówił do oazowiczów o dwóch filarach, na których opiera się Ruch Światło-Życie: "Umiłowanie Eucharystii i Biblii niech zawsze rzuca Boże światło na drogi waszego życia". Ta prawda także obecna jest w wystroju kaplicy. Przejście Bożego światła w życie człowieka dokonać się może tylko podczas modlitwy, a sprawia to swoją mocą Duch Św. Dlatego Kopia Górka nastraja do słuchania Słowa Bożego, do spotkania z Bogiem w Liturgii i sakramentach. Znak i symbol Dwa greckie słowa ΦΩΣ (Fos - światło) i ΖΩΗ (Zoe - życie), połączone litera Ω (omega) - to nasz program i zarazem metoda. Są one splecione w formie krzyża litera Ω - symbolem Ducha Świętego. Tylko w Duchu Świętym może zaistnieć jedność pomiędzy prawdami zawartymi w Ewangelii, a tymi, które są stosowane w życiu. Ruch pokazuje konieczność życia wg poznanych prawd, aby osiągnąć dojrzałość. Dojrzały chrześcijanin - Nowy Człowiek - to ktoś, kto żyje zasadą Światło-Życie, kto poddaje swoje życie światłu. Takie życie w świetle promieniuje na otoczenie, wyzwala dobro, rodzi życie, o czym przypominają witraże-promienie w Kaplicy Chrystusa Sługi na Kopiej Górce. Założyciel Ruchu, ks. Franciszek Blachnicki, wskazuje na pięć źródeł światła, którymi dla chrześcijanina są: rozum, sumienie, Słowo Boże, Jezus Chrystus i Kościół. Krucjata Wyzwolenia Człowieka Powstała jako odpowiedź na apel Ojca Świętego: "Proszę, abyście przeciwstawiali się wszystkiemu, co uwłacza ludzkiej godności i poniża obyczaje zdrowego społeczeństwa, co czasem może aż zagrażać jego egzystencji i dobru wspólnemu, co może umniejszać jego wkład do wspólnego skarbca ludzkości, narodów chrześcijańskich, Chrystusowego Kościoła." Krucjata stała się darem Ruchu podczas jego pierwszej pielgrzymki do Polski. Jej celem jest ratowanie człowieka z różnych zniewoleń i zagrożeń. Opiera się na modlitwie i abstynencji od alkoholu podejmowanej przez jej członków w intencji osób zniewolonych przez lęk, kłamstwo, alkohol, nikotynę, narkotyki, seks, modę, media, gry hazardowe, komputerowe, przez sekty itp. Krucjata Wyzwolenia Człowieka jest programem działania wyrastającym z chrześcijańskiego poczucia odpowiedzialności i zaangażowania oraz formą chrześcijańskiego świadectwa życia, działalności charytatywnej i apostolstwa. Wobec społeczeństwa, narodu i państwa KWC podejmuje służbę ratowniczą w obliczu wielkich zagrożeń, przybierających nieraz rozmiary klęski społecznej. Krucjata Wyzwolenia Człowieka powstaje z inicjatywy Ruchu Światło-Życie jako jego służba (diakonia). Ruch wyłania spośród swoich członków specjalną diakonię wyzwolenia dla zajęcia się tym zadaniem. KWC jest ze swej natury ruchem religijnym, nadprzyrodzonym, ewangelizacyjnym, opierającym się na wierze w zbawczą moc Chrystusa i Jego Ducha. Krucjata sięga równocześnie do wszelkich dostępnych pomocy opartych na nauce i doświadczeniu, zasadach, metodach i środkach walki z alkoholizmem oraz innymi zagrożeniami. Główną patronką KWC jest Niepokalana, Matka Kościoła. Drugim patronem jest św. Stanisław, biskup i męczennik, patron ładu moralnego w Polsce. Obok św. Stanisława KWC czci także jako swego patrona św. Maksymiliana Kolbego, patrona pierwszej Krucjaty Niepokalanej. Zawołaniem KWC są słowa "Nie lękajcie się". Słowa często wypowiadane przez Chrystusa, a także często przywoływane przez Papieża Jana Pawła II. Godłem Krucjaty Wyzwolenia Człowieka jest tarcza, na której pod napisem "Nie lękajcie się" widnieje duży krzyż a pod nim z prawej strony duże "M", z lewej - małe "m". Krzyż to znak Krucjaty - wyprawy krzyżowej, a zarazem znak najgłębszej tajemnicy wolności. Prawdziwego wyzwolenia człowieka może dokonać tylko Chrystus, dlatego krzyż znajduje się w centrum herbu Krucjaty". Litera "M" symbolizuje stojącą pod krzyżem Maryję - wzór naszego oddania się Chrystusowi i zjednoczenia z Nim. Małe "m" po drugiej stronie krzyża to "my", którzy stajemy na zawołanie Papieża, aby wraz z Nim zjednoczyć się z Maryją w oddaniu się Chrystusowi. Prawdziwego wyzwolenia człowieka może dokonać tylko Chrystus, dlatego krzyż znajduje się w centrum herbu Krucjaty. "
Domowy Kościół. W 1977 roku z inicjatywy ks. Czesława Grzelaka w Ostrowie Wielkopolskim powstał Domowy Kościół, gałąź rodzinna Ruchu Światło-Życie. Po letnich rekolekcjach przy ostrowskiej farze zawiązał się pierwszy krąg. Obecnie w całej diecezji kaliskiej mamy 42 kręgi, w których formuje się ponad 150 małżeństw.
"Porzucić wszystko, co dotąd jawiło się jako szczęście i zrozum, że to szczęściem nie było, ale iluzją". O potrzebie zejścia z kanapy i uwolnienia się z letargu wygodnego życia apeluje papież Franciszek podczas swoich pielgrzymek, między innymi w Krakowie w 2016 roku. Wówczas to abp Jędraszewski dodał "Porzucić wszystko, co dotąd jawiło się jako szczęście i zrozum, że to szczęściem nie było, ale iluzją, której się poddawaliśmy. Uczep się ręki Chrystusa, by zdążając za Nim, dojść do jego Królestwa, które nie będzie miało końca". Jak pogodzić tak silne przesłanie do połączenia się z Chrystusem z zimnymi murami kościołów i kapłanami uprawiającymi politykę nienawiści i dzielenia społeczeństwa? Papież przecież podkreśla : "Pan chce dokonać jednego z największych cudów, jakiego możemy doświadczyć: sprawić, aby twoje ręce, moje ręce, nasze ręce przekształciły się w znaki pojednania, komunii, tworzenia". Spotkania z papieżem zawsze były duchowym wydarzeniem z życiu młodych ludzi. Podobnie jak Spotkania Młodych w Lednicy, Światowe Dni Młodzieży, Pielgrzymka Zaufania Przez Ziemię (w tym roku we Wrocławiu), Tydzień Ewangelizacyjny w Dzięgielowie, pielgrzymki na Jasną Górę jak i lokalne spotkania oazowe wyzwalają w młodych ludziach energię do życia w zgodzie z naukami Chrystusa. Kontakt z innymi ludźmi daje poczucie bezpieczeństwa. Potwierdza, że nie jesteśmy sami w naszej wędrówce drogą jaką wskazał nam Bóg w Piśmie Świętym. Wspólnota Po takich spotkaniach wracamy do naszych parafii i jeżeli mamy szczęście, taką misję możemy nadal pielęgnować. Jeśli odnajdziemy odpowiednią grupę to będzie nas wspierać w postanowieniu odnowy swego życia. Gdy nie uda się nam znaleźć takiej grupy działającej przy naszym kościele szukamy kontaktu z ludźmi, których poznaliśmy podczas wyjazdów pielgrzymkowych. Organizujemy spotkania pooazowe i tak, z czasem, nieświadomie zaczynamy tworzyć domowe kościoły złożone z kilku lub kilkunastu osób. To naturalna kolej rzeczy. Z jednej strony często mamy politykującego kapłana, który odtrąca od siebie wiernych, nawet tych zaangażowanych religijnie, z drugiej potrzebę kontaktu i tworzenia społeczności osób, które łączą te same przeżycia, ten sam moment podejmowania decyzji co do przyszłości, budowania rodziny osadzonej w silnych wartościach religijnych. Ludzie z oazy Z badań wynika, że około 10 % byłych oazowiczów ma potrzebę życia w silnym zaangażowaniu religijnym. Zazwyczaj ciężko to połączyć z życiem danej parafii. Udział w chórze kościelnym nie rozwiązuje potrzeby aktywnego działania, a kółka różańcowe swoją formą nie odpowiadają młodzieży. Pomysłem na zagospodarowanie ich zapału są tworzące się grupy domowego kościoła. Z jednej strony mamy politykę nienawiści prowadzoną przez księży, z drugiej ogólny antyklerykalizm ludzi młodych, którzy zrazili się do źle przygotowanych katechetów. Nie chodzi jedynie o sprawy molestowania, ale ogólnie o ich brak otwarcia na ambitną duchowo młodzież. Ludzie młodzi posługują się pytaniami w drodze do Boga. Dla katechetów jest to kłopot i problem. To zniechęca do nawiązania relacji. Jednocześnie młodzież tę cechuje inne spojrzenie na świat. Wartości chrześcijańskie są im bardzo bliskie. Deklarowana przez nich miłość do Boga, wstrzemięźliwość przedmałżeńska, odrzucenie antykoncepcji, izoluje dawnych oazowiczów od ich rówieśników. To powoduje, że dawni oazowicze w sposób naturalny przyciągają się wzajemnie integrując na duchowym poziomie. Światło i życie - ΦΩΣ ΖΩΗ Fakt tworzenia się takich świeckich wspólnot zaangażowanych chrześcijan zauważył i zaakceptował nawet kościół katolicki. Oficjalnie w 1973 roku ksiądz Franciszek Blachnicki założył Ruch Światło-Życie jako Oazę Rodzin służący odnowie duchowej kościoła rzymskokatolickiego. W ramach tego ruchu wyodrębniono Krucjatę Wyzwolenia Człowieka - grupę wsparcia od uzależnienia alkoholowego i narkotyków. Powstał Domowy Kościół jako grupa wspierająca małżeństwa chrześcijańskie, oraz społeczności działające wśród dzieci i młodzieży. Zasady Domowego Kościoła Zasady funkcjonowania Domowego Kościoła dokładnie opracowała Konferencja Episkopatu Polski w marcu 2006 roku, szczegółowo nakładając ramy organizacyjne i formy powoływania poszczególnych funkcji. Ustalono jak będą powoływani administratorzy takich grup: pary parafialne, diecezjalne itp. Wyznaczono funkcje moderatorów Domowego Kościoła, którzy mają kontrolować działalność tego świeckiego ruchu na każdym poziomie. Stworzono organ pomocny do moderowania moderatorów w postaci Krajowego Kolegium Moderatorów. . W efekcie z oddolnego ruchu świeckiego stworzono kolejny klerykalny twór rejestracji małżeństw, które chcą być aktywne duchowo. Zaczęły więc powstawać fikcyjne grupy, którymi proboszczowie mogą pochwalić się przełożonym. Grupy domowe w kościołach protestanckich Nieco inaczej wyglądają grupy domowe w kościołach protestanckich. U zielonoświątkowców, drugim pod względem zasięgu kościele protestanckim w Polsce, struktura społeczności w parafiach składa się z grup domowych. Są to grupy działające na osiedlach, dzielnicach miast, w gminach. Oprócz grup regionalnych są też grupy łączące studentów, młodzież licealną, czy poszczególne narodowości. Obecnie w Polsce bardzo dużo powstaje grup domowych dla Ukraińców. Na podobnych zasadach funkcjonują zbory świadków Jehowy. Największą grupę stanowią obwody, które składają się z 20 zborów, w których funkcjonują 10-15 osobowe grupy służby. Coś co odpowiada kościołom domowym. W ten sposób tworzą się małe społeczności osób zaangażowanych religijnie, które mogą sprawnie realizować zadania ewangelizacji i życia zgodnie z zasadami wiary określanymi w Piśmie Świętym. Małe kościoły działające w kościele protestanckim to coś co wyróżnia ten kościół swoją różnorodnością i kolorytem. Na tych zasadach swoją wspólnotę budował pastor Brat Roger z Taize . Obecnie dołączyli do niej również katolicy. Kościół domowy, a sekty Mówiąc o ruchach oazowych i Domowym Kościele często przewija się słowo sekta. Zrozumiały jest strach duchownych przed świeckim ruchem, który ma aspiracje do prowadzenia samodzielnej działalności religijnej. Dlatego nie dziwi próba zapanowania nad tym ruchem oddolnym poprzez Ruch Światło-Życie. To tak jakby duchowni wystraszyli się swoich podopiecznych. I jest to słuszne podejście. Ograniczenie funkcji duchownego do moderatora i kontrolera działań kościoła domowego powoduje zasadnicze pytanie. Po co kościołowi domowemu moderator - duchowny ? Takie podejście obnaża rolę księdza w społeczności parafii. Czy służy on swoim parafianom, czy po prostu nimi administruje. Powstawanie sekt, a kościół domowy U genezy powstawania sekt jest silna osobowość przywódcy duchowego, wizjonera budującego autonomiczny kościół. Skupia on wokół siebie wyznawców, gotowych współdzielić jego wizję tworzenia nowego kościoła. Uczestnicząc w takim kościele obdarzają przywódcę pełnym zaufaniem. Czynią z niego swojego guru, czy wręcz mesjasza i boga. W przypadku grup postoazowych są one tworzone na zasadach współistnienia, bez wyznaczania przywódcy duchowego. Oni po prostu przenoszą kościół do swoich domów. Uwalniają go od niepotrzebnej (jak uważają) administracji ich wiary. Kościoły domowe jako wspólnota rodzin wierzących W ten sposób powstają nieformalne wspólnoty rodzin wierzących. Całkowicie nie chcą być utożsamiane z jakimkolwiek formalnie zarejestrowanym kościołem. Czytają wspólnie Pismo Święte. Prowadzą rozważania biblijne. Wspierają się wzajemnie w podążaniu drogą wyznaczoną przez Jezusa. Ich struktury wyglądają jak ewangeliczny kościół, przedsoborowy. Nawet po rejestracji zboru dla potrzeb prawnych wyznaczają symbolicznie spośród siebie osobą pełniącą funkcję duchownego. Przykładem może być Kościół Ewangelicznych Chrześcijan, który wpisuje się w historyczną tradycję kościoła o tej samej nazwie. Faktycznie został on odtworzony od podstaw jako wspólnota kościołów domowych. Nabożeństwa są prowadzone wspólnie przez wszystkich członków zboru. Cytaty i rozważania fragmentów Pisma Świętego są przeplatane świadectwami wiary poszczególnych członków zboru. Nie ma moderacji osoby z zewnątrz. Zwierzchnika kierującego zborem i narzucającego mu formę. Szukanie własnej drogi do Boga Taka struktura kościoła domowego jest niezwykle atrakcyjna dla ambitnych młodych chrześcijan, szukającej własnej drogi do Boga. Zrywa ze skostniałą strukturą kościelną, która zatrzymała się gdzieś między polityką a gromadzeniem dóbr materialnych. Uwalnia społeczności lokalne od płacenia podatków na rzecz struktur nadzorujących. Wprowadza pełną autonomię i niezależność finansową. Wierni tworzący kościół domowy mają poczucie, że wszystko co tworzą służą potrzebom zboru i ewangelizacji. Fascynacja kościołem domowym, a tradycja i sacrum Tworzenie autonomicznych wspólnot chrześcijańskich zwanych umownie kościołem domowym jest przejawem buntu ludzi młodych, którzy nie potrafią odnaleźć się w kościele, w którym zostali wychowani. W jakimś stopniu nie poświecili oni swojego życia robieniu kariery zawodowej i finansowej. Należą do ludzi, których dochody są poniżej średniej, jakie osiągają ich rówieśnicy. Oddają swoje życie rodzinie i Bogu. Często czują się oszukani i czują się obcy w kościele ich rodziców. O dziwo, dotyczy to tak samo rodzin katolickich, jak i protestanckich. Chcą budować swoje rodziny w oderwaniu od formalnych struktur kościelnych. Skoro podstawą wiary jest życie w zgodzie ze Słowem Bożym to przecież każdy ma Pismo Święte w domu, a nawet w telefonie. W internecie są różne aplikację cytatami z Biblii na każdy dzień. Można między sobą rozważać znaczenie słów z Pisma. Do tego nie jest potrzebny kościół jako budynek, czy struktura organizacyjna duchownych. Czy można sprawować sakramenty w domu? Młodzi chrześcijanie budują rodzinne autonomiczne zbory w ramach swojego prywatnego kościoła domowego. Bywa, że usiłują udzielać sobie ślubów, chrzczą dzieci, tak aby żyć poza rejestracją w oficjalnych kościołach. Najczęściej robią to na przekór swoim rodzinom, rodziców, katechetów, czy księży. W tym wszystkim brak najważniejszej rzeczy - sacrum. Stworzenie atmosfery godnej sakramentów nie wydaje mi się takie proste w warunkach domowych. Pewnie dlatego zazwyczaj członkowie kościołów domowych pojawiają się w sformalizowanych kościołach szukając w nich swojego miejsca. Stoją na rozdrożu między poszukiwaniem nowej drogi, a życiem w parafii. Taka postawa może z czasem prowadzić do alienacji. Pewnie dlatego młodzi ludzie, którzy szukają własnej drogi tak często się gubią. #religia #kościół domowy #domowy kościół #ks. Franciszek Blachnicki #sekty religijne #oaza #pielgrzymka
Ruch Światło-Życie rozwinął się z oaz – 15-dniowych rekolekcji zamkniętych, które były częścią formacji prowadzonej w małych grupach parafialnych. Metodę i cały system formacyjny wypracował ks. Franciszek Blachnicki (1921-1987). 27 lutego przypada 30. rocznica śmierci duchownego, który przeprowadził pierwsze rekolekcje dla
Początki tej sekty są podobne do większości hinduskich sekt. Została założona w Indiach w 1949 r. Ojciec obecnego Guru sekty – „oświecony Zbawiciel Wszechświata” – zaczął nauczać po odbyciu „kwarantanny” w Himalajach. Propagował refleksję, medytację, większe uduchowienie oraz krytykował konsumpcyjny styl życia. Wokół niego gromadziło się coraz więcej ludzi i tak powoli zapoczątkowany ruch zaczął przekształcać się sektę. Gdy zmarł w 1966 r. jego następcą został ośmioletni syn – Maharaj Ji. Odziedziczył po ojcu wielką charyzmę, która zaowocowała dynamicznym rozwojem sekty. Szybko zjednał sobie nie tylko wyznawców, ale i także całą swoją rodzinę. W roku 1970 13-letniego Maharaja Ji w ojczystym kraju słuchały już wielotysięczne tłumy. Miał wtedy miejsce uroczysty wjazd nauczyciela do Ner Welhi. Guru przybył pozłacanym rydwanem w otoczeniu słoni i licznej rzeszy wyznawców, którzy oddawali mu cześć. W tym samym roku pierwsi emisariusze wyruszyli na „podbój” Zachodu. Dwa lata później powstały w wielu amerykańskich i europejskich miastach ośrodki Misji Boskiej Światłości. Największą sławę Maharaj Ji zdobył wtedy, gdy zamieszkał w Stanach Zjednoczonych. W 1973 r. na kosmodromie w Houston 25 tysięcy osób oddawało mu hołd, nazywając go Panem Wszechświata. Największe załamanie Misji nastąpiło, gdy niespełna 18-letni Guru ożenił się wbrew woli swojej matki ze stewardesą z United Airlines. Zafascynowany kulturą Zachodu oraz amerykańskim stylem życia zaczął korzystać z licznych uciech tego świata. I tak, zaczął używać luksusowych samochodów, składać wizyty w nocnych lokalach, nadużywać alkoholu. Widząc co się dzieje, jego matka szybko odsunęła Maharaja Ji od władzy, a jego miejsce zajął starszy brat, którego ogłoszono nowym Mistrzem Doskonałym. Zmieniono również nazwę sekty na Towarzystwo Życia Duchowego. Rozłam wewnątrzrodzinny, jak się później okazało, nie miał większego wpływu na dalszy rozwój sekty i, co ciekawe, nie obalił mitu Maharaja Ji, który sam siebie przedstawia jako Boga i Zbawcę Świata. Członkom ruchu wmawia natomiast, że powinni się poświęcić jemu samemu, gdyż jest: „miłością, która daje życie, która pozwala im oddychać, która utrzymuje ich w stanie miłości”. Toteż pośród wyznawców sekty panuje ogromny kult jego osoby, uwidaczniający się zwłaszcza na wszystkich spotkaniach organizowanych przez Misję Boskiej Światłości. Na każdym takim spotkaniu w centralnym miejscu wystawiona jest fotografia Guru ozdobiona kwiatami. Co „pobożniejsi” padają nawet przed nią na twarz. Nazywany Wcieleniem Boskości. Satguru, Prawdziwym Odkrywcą Światła, Rozproszycielem Ciemności, jest dla swoich wyznawców największym a zarazem jedynym autorytetem. Jego wypowiedzi z kolei traktowane są w kategoriach boskości, Paradoksem jest fakt, że od swoich zwolenników wymaga umiarkowania i wyrzeczeń. Sam zaś utrzymywany przez członków ruchu, pławi się w dobrobycie, wiodąc wystawne życie. Podobnie jak ma to miejsce w innych tego typu sektach, istnieje tu ścisła hierarchia dwustopniowa. Wyznawcy dzielą się na tzw. premies, czyli zwykłych i na mianowanych przez samego Guru nauczycieli, zwanych mahatmami czyli oświeconymi. Przejście do drugiego stopnia odbywa się w trakcie ceremonii, której towarzyszą: hinduska muzyka i śpiew monotonnych hymnów do boskiej osoby guru. Praktyki religijne Misji opierają się głównie na hinduizmie. Boga określają jako „Energię kosmiczną” istniejącą w samoistnym świetle, nie mającym źródła. Wg wierzeń sekty, Bóg przybiera postać cielesną, a jego obecnym wcieleniem jest oczywiście sam Guru – Maharaj Ji. Aby się zbawić, trzeba posiąść odpowiednią Wiedzę, która pozwoli oderwać się od iluzji i ułudy tego świata. Dopiero wtedy można doświadczyć Boga czyli Energii Kosmicznej. Stopienie się umysłu ludzkiego z Umysłem Boskim jest możliwe w następstwie poddawania się stałej medytacji. Swoistą mistyfikacją są struktury sekty, opatrzone przez władze zwierzchnie klauzulą największego uprzywilejowania, w tym przypadku boskości. I tak, obok Boskiego Guru mamy Boskich Zarządców Dóbr, Boskie Towarzystwo Handlu Zagranicznego, Boskie Kiermasze Dobroczynności, planuje się nawet założenie Teatru Baletowego, oczywiście Boskiego. Sekta nie stosuje agresywnych działań propagandowych. Adeptami zostają najczęściej ludzie bardzo młodzi, licealiści, studenci czy wywodzący się z tzw. klasy średniej, którzy nie godzą się z istniejącym porządkiem społecznym, pogonią za pieniądzem czy dobrami materialnymi. Cechą wyróżniającą tę sektę spośród innych, która jest zarazem pewnego rodzaju atutem, jest to, że nie wymaga całkowitego zerwania czy ograniczenia kontaktów rodzinnych, towarzyskich, rzucenia pracy czy studiów. Nie wiadomo jednak dlaczego wyznawcy przenoszą się później do tzw. aśramów, czyli wspólnot religijnych. Są to grupy tworzone na kształt komuny, opierające się na wspólnocie majątkowej i wspólnej pracy na rzecz grupy. Obowiązuje tu celibat, ścisły wegetarianizm, zakaz picia alkoholu, palenia tytoniu czy zażywania środków odurzających. Cały czas jest poświęcony kontemplacji i medytacji. Nauczyciele sekty czyli mahatmowie twierdzą, że wiedza, którą przekazują drogą medytacji, pozwala stawać się coraz bardziej spokojnym, opanowanym, tolerancyjnym czyli ogólnie lepszym człowiekiem. Jednak przeprowadzone ostatnio badania socjologiczne wśród członków rodzin należących do Misji przyniosły wyniki znacznie odbiegające od oczekiwanych. Okazało się bowiem, że rodziny te ulegają rozbiciu, nie układa się kariera zawodowa, a kontakty międzyludzkie stają się coraz rzadsze. Ruch ten zyskał największy rozgłos na Zachodzie, zwłaszcza w Niemczech. W Polsce ma kilkaset wyznawców w paru większych miastach. Oprac. Krystyna PotyrałaŹródło zdjęcia: Pixabay
QUoR. xqcm2h8wyb.pages.dev/2xqcm2h8wyb.pages.dev/3
ruch światło życie sekta